Zakończyłam już robienie świątecznych karteczek.
Udało mi się zrobić 23 sztuki.
Powędrują do instytucji i przyjaciół związanych ze szkołą mojej córci.
A oto rzeczone kartki:
Rozpoczęłam już bombkowe szaleństwo.
W kartonie czeka 70 styropianowych kul.
Najpierw kule przeszły nadziewanie na piki, potem malowanie białą akrylówką.
Teraz już tylko zdobienie i lakierowanie.
Pobieliłam również kilka przedmiotów, które musiały nabrać tzw. "mocy urzędowej" zanim się nimi zajęłam.
na pierwszy ogień poszły drewniane świeczniki.
Potem piętrowa paterka, stojak na wodę i donica.
Świeczniki już zamieszkały na kominku. Obok pysznią się reniferki, jeszcze w surowym stanie ale wkrótce nabiorą świątecznych barw.
Dziś raniutko odwiedziłam naszą koszalińską giełdę.
Potwierdziło się przysłowie: "Kto rano wstaje, temu pan Bóg daje".
Wchodzę na giełdę, a tam stoi on......fotel.
Takiego szukałam tylko zawsze ceny odstraszały.
Jest niemal w idealnym stanie- jedynie ma w jednym miejscu przetartą na podłokietniku tapicerkę.
Fotel i tak ma być obity inną tkaniną, więc to mi w zupełności nie przeszkadza.
Kosztował całe 140 złotych, więc jak go nie przygarnąć.
Trafiłam też na śliczną paterę na muffinki.
Oglądałam podobną w katalogu Avonu ale nawet po przecenie cena nie była zachęcająca.
A tu taka śliczność za całe 10 złotych ( w Avonie 42 zł).
Nie mogłam uchwycić jej na zdjęciu. Dopiero ciemne tło wydobyło jej piękno.
Wzięłam też srebrne świeczniki. Są do sprzedania na Jarmarku domowym.
Jakiś czas temu zrobiłam kule z mchu. Pomysł na nie siedział mi w głowie chyba od roku i dopiero teraz zrealizowałam go. Na święta udekoruję je jeszcze perełkami.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.
Tym, którzy dotrwali do końca dziękuję i pozdrawiam.