Od ponad 20 lat, koło mieszkania moich rodziców, rośnie żywopłot zrobiony z pigwowca.
Paręnaście lat temu wkorzystywaliśmy owoce tego krzewu, by zrobić konfiturę do herbaty.
Potem jakoś chęci odeszły i tak pigwowiec zużywany był przez dzieci do prowadzenia
"pigwowcowych wojen".
W tym roku postanowiłam zaopiekować się owocami i zrobić własną konfiturkę do herbatki.
Zaczęłam kroić owoce na ósemki i wykrawać gniazda nasienne ale po chwili doszłam do wniosku, że zbyt dużo się marnuje. W ruch poszła tarka.
Starkowane owoce zasypałam cukrem i pozostawiłam na noc. Następnego dnia owoce zostały doprowadzone do temperatury wrzenia i pogotowane około 20 minut. Po tym czasie zgęstniały i zrobiły się
szkliste. To znak, że cukier doskonale się z nimi połączył.
Gorące konfiturki powędrowały do słoiczków.
A potem do pasteryzacji na 15 minut.
Teraz tylko zaparzyć herbatkeę i delektować się do woli pysznym smakiem.
Oczywiście, oprócz walorów smakowych, konfiturki bogate są w witaminę C, która zabezpiecza nasz organizm przed przeziębieniami.
Gorąco polecam!!!